niedziela, 26 listopada 2017

Morsowanie

Morsować chciałam od zawsze. A przynajmniej spróbować. Jest we mnie wielka ciekawość . Wszystkiego. Ludzi, świata i życia w ogóle. Jeśli nie spróbuję to się nie przekonam . Tak mam. W zeszłym roku dołączyłam do grona znajomych biegaczy będących jednocześnie  odważnymi morsami. Spotkania do dziś odbywają się w sezonie morsowym praktycznie w każdą niedzielę. Spotykamy się w Gołuchowie na plaży. Oczywiście nie każda niedziela mi odpowiada . Zwykle z morsowania eliminują mnie zawody biegowe, wyjazd lub choroba. Poza tymi sytuacjami staram się być obecna na tych spotkaniach. A musicie mi wierzyć ,że warto. Wspaniała atmosfera, radość, adrenalina. Śmiechom nie ma końca. I to wspólne wejście do lodowatej wody z okrzykami, piskiem i dziwnymi dźwiękami w tle. Wspólne zdjęcia, rozmowy, żarty, dowcipy....To wszystko daje tak pozytywnego kopa, że do końca dnia gęba się sama uśmiecha na wspomnienie :) Powiecie brrrrr , na samą myśl mi zimno. Też tak myślałam. Bo oczywiście jest zimno. Czasami bardzo . Zwłaszcza kiedy uczucie zimna potęguje wiatr. Ale wszystko siedzi w naszej głowie. Przede wszystkim przed wejściem do wody trzeba  się porządnie rozgrzać.Biegi, podskoki, wymachy, krążenia.....Na pewno trzeba mieć czapkę, szalik, rękawiczki i co ważne buty neopronowe. Nigdy nie wiadomo co jest na dnie i w butach jest po prostu bezpieczniej i cieplej( wlewająca się do butów woda ogrzewa się szybciutko i naprawdę w stopy nie jest zimno). No i pozytywne nastawienie :) to podstawa. Długość kąpieli jest indywidualną sprawą. Ja zaczynałam od 1 minuty i doszłam do 8. Dzisiaj np byłam w wodzie 5 minut . Po pierwszej minucie czuje się na ciele igiełki. Potem już nic się nie czuje. A po wyjściu z wody było mi dosłownie ciepło :) Nie będę pisać o tym jak pozytywnie morsowanie wpływa na organizm. Na pewno hartuje. Mam satysfakcję i radość z tego ,że się odważyłam. A lubię pokonywać siebie i swoje słabości. Zachęcam Was serdecznie i jeśli ktoś ma ochotę do nas dołączyć to ZAPRASZAM :) Bb-biegająco-morsująca babcia :)



niedziela, 12 listopada 2017

PRZEMYśLENIA

Weekendowy pobyt w Karpaczu skłonił mnie do paru przemyśleń na temat postrzegania świata i życia. A pomógł mi w tym również cytat  R.Kapuścińskiego, który umieściła na swojej stronie moja biegowa koleżanka Agnieszka, a który brzmi "Ważne jest, abyś zachował zdolność przeżywania, aby istniały rzeczy, które mogą cię zadziwić, wywołać wstrząs. Ważne jest, aby nie dotknęła cię straszna choroba - obojętność." 
Właśnie o tym samym pomyślałam dzisiejszego poranka, kiedy słońce odkryło przepiękne barwy górskich krajobrazów w zasadzie dostępnych na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło wyjść na taras balkonu by dostrzec cudowną jesień w przepięknych, ciepłych barwach. Ech jak pięknie mieniły się kolorowe liście w blasku słońca. Jak fantastycznie było na spokojnie popatrzeć na urok i piękno gór o tej porze roku. Jak przyjemnie było zjeść śniadanie w restauracji z pięknym widokiem na otaczające góry ze Śnieżką w oddali. Spokojnie, bez pośpiechu, w zadumie. Fantastyczny czas. Zdałam sobie właśnie sprawę z tego,że z wiekiem potrafię dostrzec każde, nawet najmniejsze piękno. Potrafię zachwycić się drobnymi  rzeczami, barwami, kształtami . Wszystkim co dostrzeże ludzkie oko i co niekoniecznie jest piękne. I nie oznacza to ,że kiedyś byłam mniej wrażliwa. Po prostu teraz mam czas by się zatrzymać. Popatrzeć. Podziwiać. Zachwycić się. Podzielić się z innymi. Nie dzielę się faktem,że byłam gdzieś tam. Każdy może być . Ale dzielę się pięknem otaczającego nas świata. Choćby na zdjęciach. Nie muszą to być zaraz  wielkie podróże. Wystarczy wyjść na spacer po okolicy by dostrzec to czego na co dzień nie dostrzegamy. By się na chwilkę zatrzymać. I tego Wam wszystkim życzę :) Naładowana pozytywną energią i wypoczęta choć nie do końca zdrowa wracam do codzienności. Na chwilkę. Bo myślę,że za moment znowu znajdę okazję do tego by się zachwycić :)



środa, 8 listopada 2017

cyt :"Książki o każdej z nas "

Zważywszy na dużą ilość czasu wolnego, kiedy nie biegam, nie ćwiczę i nie pływam postanowiłam wrócić do czytania, które zawsze lubiłam,  a które odsunęłam na dalszy plan by wreszcie z czasem przestać czytać w ogóle. Lubię literaturę tzw " życiową", książki lekkie, które czyta się jednym tchem. Opowieści o normalnym życiu i jego obliczach. Opowiadania wzruszające, zabawne, nostalgiczne. Pełne refleksji o konsekwencjach życiowych decyzji, o pokonywaniu własnych słabości i lęków. Książki przepełnione uczuciami: radością, smutkiem, miłością, rozmijającymi się oczekiwaniami, niespełnionymi nadziejami i wiarą w lepsze jutro. Takie lubię. I takie są opowieści Magdaleny Witkiewicz, do czytania których zachęciła mnie moja koleżanka. Jak ja się cieszę , kiedy mam chwilkę by otworzyć książkę i chłonąć kolejne strony.... Oprócz książek odkryłam audiobooki, które wypełniają mi czas podczas podróży i jazdy samochodem w ogóle. Ostatnio nie mogłam się doczekać kiedy włączę " Po prostu bądź". 
" Pierwsza na liście", " Szczęście pachnące wanilią" czy " Szkoła żon" przeczytałam jednym tchem. W kolejce czeka " Pracownia dobrych myśli", " Pensjonat" " Ósmy cud świata" i wiele innych. Po drodze oczywiście literatura biegowa, z którą się nie rozstaję :) 
Zacytuje za autorką "Książki dotykają spraw poważnych, bo mówią o problemach typowych dla pokolenia współczesnych kobiet, takich jak poszukiwanie miłości, romanse czy rozstania. Niosą też ze sobą pozytywne przesłanie-pozwalają każdej z nas uwierzyć w siebie i lepsze jutro..." Szczerze POLECAM :)